09 sierpnia 2020 roku
Z OGROMNYM ŻALEM ZAWIADAMIAM O ŚMIERCI W DNIU WCZORAJSZYM 08 SIERPNIA 2020 ROKU NADLEŚNICZEGO NADLEŚNICTWA GOŚCINO KRZYSZTOFA OLEJNIKA...
O jego śmierci dowiedziałem się w dniu dzisiejszym od Kolegi, pracownika tego Nadleśnictwa ,który w informacji sms napisał mi: ,, CZEŚĆ! WCZORAJ OKOŁO GODZINY 20.00 SPADŁ Z AMBONY NA POLOWANIU NASZ NADLEŚNICZY, ZŁAMAŁ KRĘGOSŁUP W DWÓCH MIEJSCACH I ZMARŁ NA MIEJSCU".
Informację o śmierci potwierdził mi Dyrektor RDLP Szczecinek, do którego zadzwoniłem pytając czy to prawda...POTWIERDZIŁ!
KRZYSIEK OLEJNIK BYŁ MOIM KOLEGĄ... z którym ostatni raz widziałem się w biurze Dyrekcji RDLP Szczecinek 2-3 tygodnie temu. Wiem, że mieliśmy różne poglądy na kilka spraw związanych z Lasami Państwowymi w Polsce a szczególnie z ich sposobem zarządzania, szczególnie za czasów PO+PSL - lecz to nie przeszkadzało nam w koleżeńskich układach.
Taka nagła i bezsensowna śmierć...
Dlaczego o tym piszę?! Otóż dlatego że JA PRZED LATY RÓWNIEŻ SPADŁEM Z WYSOKOŚCI OKOŁO 7-10 METRÓW Z AMBONY MYŚLIWSKIEJ PRZEZ PLECY NA GŁOWĘ!!!
Dlatego wyjątkowo rozumiem ten problem....Sztucer wbił mi się wówczas po samą lunetę pionowo w ziemię...myślę,że uratował mnie fakt iż przez wiele lat uprawiałem CZYNNIE LEKKOATLETYKĘ..UPADEK ZAMORTYZOWAŁEM RĘKOMA, CHOWAJĄC KARK!
SPADAJĄC Z AMBONY, PO PROSTU POŚLIZNĄŁEM SIĘ NA ZAMARZNIĘTYM PIERWSZYM OD AMBONY SZCZEBLU, GDY CHCIAŁEM SZYBKO ZEJŚĆ GDYŻ WIDZIAŁEM ODYŃCA , KTÓRY ODCHODZIŁ ODE MNIE OD AMBONY NA KTÓREJ SIEDZIAŁEM ...GDYBYM WIEDZIAŁ, ŻE TAK SIĘ SKOŃCZY TO MOJE POLOWANIE NA DZIKI NAJCHĘTNIEJ BYM NA NIE NIE UDAŁ SIĘ W OGÓLE!
PO RAZ PIERWSZY W SWYM ŻYCIU DOZNAŁEM UCZUCIA JAK TO JEST JUŻ NIE ŻYĆ...WIDZIAŁEM SIEBIE Z WYSOKOŚCI KILKUSET METRÓW NAD ZIEMIĄ, GDY JAKAŚ DZIWNA I NIEWYOBRAŻALNA MOC WCIĄGAŁA MNIE W GÓRĘ, W STRONĘ NIEBA...
ZAŚ JA W PEŁNI ŚWIADOMY POWTARZAŁEM SŁOWA: BOŻE! JESZCZE NIE TERAZ! MAM TYLE RZECZY DO ZROBIENIA...
GDY BÓG POZWOLIL MI SPOWROTEM BYĆ W SWOIM CIELE... SKOŃCZYŁO SIĘ NA TRZECH MIESIĄCACH ZWOLNIENIA LEKARSKIEGO, GDYŻ JAK SIĘ OKAZAŁO MIAŁEM W NADGARSTKU ZŁAMANĄ KOŚĆ ŁÓDECZKOWATA!
KRZYSIEK WCZORAJ NIE MIAŁ AŻ TYLE SZCZĘŚCIA CO JA WÓWCZAS...
Mijają lata...
Pewnego dnia, polując w pięknym łowieckim obwodzie - mieliśmy wspólnie z kolegą zasiąść na NOWEJ AMBONIE MYŚLIWSKIEJ!
NIE POTRAFIĘ TEGO WYTŁUMACZYĆ, WYJAŚNIĆ ... ALE NIE ZASIEDLIŚMY NA NIEJ, GDYŻ JA WOLAŁEM STAĆ OKOŁO TRZYSTA METRÓW OD NIEJ NA ZIEMI, GDZIE ROZPRZESTRZENIAŁ SIĘ RÓWNIEŻ CIEKAWY WIDOK NA LEŚNY ZRĄB.
AMBONA TA JAK SIĘ OKAZAŁO ZOSTAŁA...CELOWO PODCIĘTA!!!!!!!!!!!!!!
Mam na pamiątkę ZDJĘCIA i widok tej ambony ...totalnie rozgruchotanej upadkiem o ziemię!
GDYBYŚMY NA NIĄ USIEDLI...NIE MIELIBYŚMY ŻADNYCH SZANS NA PRZEŻYCIE!
Dlatego uważam, że KAŻDY TEGO TYPU WYPADEK W LESIE NA POLOWANIU POWINIEN BYĆ UWAŻNIE PODDANY DROBIAZGOWEMU DOCHODZENIU PRZEZ POLICJĘ!!!
Piszę jak jest...
Krzysztof Kowalczyk
