niedziela, 15 grudnia 2019

NIEROZLICZONE ZBRODNIE NIEMIECKIE... ZEZNANIA MOJEJ BABCI LEOKADII PRZED PROKURATOREM IPN! KIM BYŁ PAN MICHAŁ SUSKI Z PUSZCZY SOLSKIEJ ...?!

15 grudnia 2019 roku

Już dawno chciałem Wam wszystkim ujawnić treść zeznań jako świadka mojej 101 już letniej babci Ludwiki, przy których osobiście uczestniczyłem przed prokuratorem Instytutu Pamięci Narodowej Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu ...
Zeznania te po moim wcześniejszym zawiadomieniu o zbrodni wojennej podczas II wojny światowej, w której to Niemcy zamordowali w 1943 roku mojego dziadka Jana Sitarczyk - ojca mojej mamy - złożone zostały osobiście przez babcię w dniu 17 listopada 2015 roku o godzinie 10.05...

Poniżej fotki z uroczystości 100 lat mojej babci Ludwiki...


Oto wybrane fragmenty zeznań , które zostały złożone przez moją babcię W WIEKU 96 LAT :

,, Na początek proszę, aby mój wnuk Krzysztof Kowalczyk był obecny przy moim przesłuchaniu, ze względu na mój stan zdrowia (...)
Dnia 26 sierpnia 1939 roku zawarłam związek małżeński z Janem Sitarczykiem . W załączeniu przedkładam celem skserowania i zwrotu akt zupełny mojego małżeństwa. 
W czasie II wojny światowej wraz z mężem zamieszkiwaliśmy we wsi Nowiny. Z naszego związku mamy dwoje dzieci Zofię (...to moja mama!)i Krystynę . Obie żyją. W załączeniu przedkładam celem skserowania i zwrotu odpisy skrócone aktu urodzenia ich.

Dnia 2 lipca 1943 roku powiedział mi Gardyjas ( imienia nie pamiętam) - to był Sitarczyka Józefa brata o imieniu Wojciech zięć, że w lesie Kalina na placówce mają się bić z Niemcami partyzanci.
To był piątek po obiedzie (...) Niemcy poszli do tego lasu i było słychać strzały. Ja je słyszałam.
To były odgłosy walki. To było około 3 km od wioski. (...)

Potem poszłam do rodziny Piotra Sitarczyka i tam spotkałam jego siostrę Annę Sitarczyk i ona sie zgodziła pójść ze mną do lasu w miejsce gdzie była ta strzelanina. Ja nie znałam tego lasu a oni znali doskonale, stąd ta moja prośba do nich.
Dwa dni potem przyszło do domów we wsi Nowiny dwóch Niemców . Jeden był niższy i miał skośnookie oczy. Oni byli w mundurach ciemnozielonych, podchodzących w ciemnoniebieski. Ten skośnooki więcej umiał po polsku . Ja mówiłam z nim po polsku. On mi odpowiadał łamaną polszczyzną. Ten drugi, to typowy esesman , był bojowy i mówił tylko po niemiecku (...) 
Ja zaprowadziłam ich do sklepu, który prowadził mój mąż i ja.
Zapytałam się ich - w sklepie byłam sama, bo mąż już nie żył - czy mogę pójść pozbierać jagody dzieciom. Ja nie chciałam iść na jagody, tylko sprawdzić miejsce strzelaniny. Mąż prosił mnie abym gdy przyjdą Niemcy i pytali się o niego to miałam mówić, że pojechał po towar. Gdyby pytali dlaczego nie wrócił to miałam odpowiedzieć że nie wiem.

Do lasu poszłam ja, Anna Sitarczyk i starsza Pani o nazwisku Kozak ( imienia nie pamiętam), która miała się ewentualnie tłumaczyć że uciekła im krowa. Prowadziły mnie obie kobiety. (...)
W lesie była świeżo stratowana ziemia. My się rozeszłyśmy. Ja znalazłam ręcznie struganą gałąź olszyny i ślady, które doprowadziły mnie do miejsca, gdzie leżeli zabici : mój mąż, Piotr Sitarczyk - jego stryjeczny brat, mąż tej Pani Kozak i jeden nieznajomy z Puszczy Solskiej - nazywał się Michał Suski, miał 19 lat. O tym,że to był Pan Suski dowiedzieliśmy się bo kartkę z jego danymi osobowymi znalazł potem w dniu pogrzebu w jego rzeczach Marcin Sitarczych. 
Jan Sitarczyk i ten Suski leżeli twarzą do ziemi a pozostali twarzą do góry. Ja podeszłam pierwsza.
Przestraszyłam się. Myślałam,że oni śpią. Kiwnęłam ręką do pozostałych i przywołałam je.
Kiedy podeszły zobaczyłyśmy, że wszyscy nie żyją. (...) 
Oddaliłyśmy się i popłakaliśmy sobie. Umyłyśmy się w rzece, żeby nikt nie widział że płakaliśmy...


Poszłam do teściów i powiedziałam im o śmierci męża. My czekaliśmy aż odjadą Niemcy, aby pochować zabitych. Dnia 07 lipca 1943 roku odjechali Niemcy. W tym czasie stryjek Marcin Sitarczyk robił trumny dla Piotra i Jana. Gdy trumny była gotowe to wozem konnym z tymi trumnami pojechaliśmy do lasu w to miejsce. To znaczy jechałam ja, moja teściowa Kunegunda Sitarczyk (... moja prapabcia!) Marcin Sitarczyk, Jozefa Sitarczyk. Natomiast ze strony Piotra Sitarczyk przyszli:  jego narzeczona Maria Kozak, brat Maciej z synem Janem oraz ich siostry Anna i Katarzyna Sitarczyk. CIAŁA TYCH OSÓB BYŁY JUŻ W ROZKŁADZIE.
Te ciała powkładano do trumien tak jak były. Z tego nieznajomego zdjęli mu marynarkę i założono mu ją na twarz żeby nie sypać ziemię na nią. ZAKOPANO GO TAM NA MIEJSCU. ON TAM JEST ZAKOPANY DO DZIŚ. TO BYŁ TEN SUSKI Z PUSZCZY SOLSKIEJ. Ja raczej bym na to miejsce po tylu latach dzisiaj nie trafiła.
Grób kopali Maciej a stryj Marcin Sitarczyk obwijał mu twarz marynarką.ZAZNACZYLI GAŁĘCIĄ TO MIEJSCE.
Powyżej przedstawiam Wam zdjęcie mego dziadka Jana Sitarczyk ... tuż przed jego śmiercią!

MĄŻ WYGLĄDAŁ NIE DO POZNANIA. MIAŁ STRZAŁ W GŁOWĘ Z TYŁU A KULA WYSZŁA Z PRZODU POD BRODĄ. Włosów nie miał nic na głowie... MIAŁ LEWĄ RĘKĘ OBANDOŻOWANĄ NA PATYKU OLSZYNOWYM . MIAŁ ROWNIEŻ PRZESTRZELONĄ PRAWĄ NOGĘ POWYŻEJ KOLANA.

Piotr miał wybite wszystkie zęby , MIAŁ POOBCINANE WSZYSTKIE PALCE JEDNEJ RĘKI OPRÓCZ KCIUKA. TE PALCE LEŻAŁY OBOK NIEGO, MIAŁ RANY POSTRZAŁOWE OBU NÓG (...)Pozostałych nie oglądałam.,,


A poniżej przedstawiam Wam ...GRÓB, MIEJSCE OSTATNIEGO SPOCZYNKU na Ziemi kilku tych osób POMORDOWANYCH PRZEZ NIEMCÓW LATEM 1943 ROKU a w tym mojego dziadka Jana ...który na swój koszt wykonałem parę lat temu!


I stojąc dziś nad grobem tych pomordowanych...nie znając ich ostatnich chwil życia...składamy jedynie modlitwę: wieczny odpoczynek racz im dać Panie... 

GDZIE SĄ CI NIEMIECCY MORDERCY SPRZED LAT, KTÓRZY DOTĄD NIE PONIEŚLI SWEJ ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA SWE ZBRODNICZE CZYNY ...???????!

TYLKO ZA SPRAWĄ MOICH ŻMUDNYCH, KILKUNASTOLETNICH DZIAŁAŃ... W OPARCIU O WIELE CHWIL SPĘDZONYCH MIĘDZY INNYMI Z MOJĄ BABCIĄ LUDWIKĄ, MOJĄ MAMĄ ZOFIĄ ..MOJĄ CIOCIĄ KRYSTYNĄ... UDAŁO MI SIĘ ROZWIĄZAĆ KILKA ZAGADEK ZWIĄZANYCH Z HISTORIĄ ŻYCIA MOICH BLISKICH ...

WIELE TAJEMNIC JEST JESZCZE PRZEDE MNĄ DO ROZWIĄZANIA...JAK CHOCIAŻBY TO KIM JEST POCHOWANY NA MIEJSCU TEJ ZBRODNI WOJENNEJ  19 LETNI MICHAŁ SUSKI Z PUSZCZY SOLSKIEJ....??!

BĘDĘ BARDZO WDZIĘCZNY KAŻDEMU, KTO SIĘ ODEZWIE DO MNIE W TEJ SPRAWIE...KTO NAZYWA SIĘ SUSKI...KTO POSZUKUJE SWEGO POTOMKA MICHAŁA SUSKIEGO Z PUSZCZY SOLSKIEJ...GDYŻ JA WIEM GDZIE ON SPOCZYWA POCHOWANY OD 1943 ROKU PO DZIEŃ DZISIEJSZY W LASACH ZAMOJSZCZYZNY!

Jest to łatwo zrobić: zacząć szukać od  LASY PAŃSTWOWE ! 

Gdy w tym kończącym się 2019 roku osobiście byłem podczas jednej z wizyt w Instytucie Pamięci Narodowej w Lublinie i powiedziałem między innymi o tym przypadku - zadano mi pytanie:

SKĄD U PANA JEST AŻ TAKA WIEDZA DOTYCZĄCA TYCH TRAGICZNYCH LAT WOJNY...MY MOŻEMY PANU POMÓC W EKSHUMACJI TYCH ZWŁOK...itp/

Odparłem: LUBIĘ POSZUKIWAĆ PRAWDY !!! TAK POSTĘPUJĄ W POLSCE LEŚNICY LASÓW PAŃSTWOWYCH, DO KTÓRYCH RÓWNIEŻ NALEŻĘ !

A jako kolejny dowód przedstawiam Wam to miejsce pamięci tych ZAMORDOWANYCH PRZEZ NIEMCÓW osób z miejscowości Stara Huta, skąd pochodzi moja babcia Ludwika ( ... w tym wykazie pomordowanych osób są jej rodzeni bracia! ) które wraz z Andrzejem Gancarz, sołtysem dało się nam radę ustalić - również  te tablice zostały ufundowane przeze mnie!





Aktualnie miejsce to wygląda następująco:

Oto ciąg dalszy zeznań mojej babci przed prokuratorem Instytutu Pamięci Narodowej:

,, Udaliśmy sie z tymi trumnami na cmentarz. Grób nie był wykopany i my go sami kopaliśmy.
Na samym dole położyliśmy trumnę z Piotrem Ślusarczykiem, potem męża Jana Sitarczyka. 
Potem rodzina przywiozła dwóch zabitych w Nowinach w dniu 3 lipca 1943 roku ( jeden dzień później niż mój mąż) Biszczanika Tadeusza i Mazura Bolesława. Oni mieli po 16 lat...
Z  lasu rodzina tego samego dnia co my zresztą wspólnie na tym samym wozie zabrała tego Kozaka i po przywiezieniu na cmentarz zadecydowała, że pochowany zostanie oddzielnie. Ten Kozak na imię miał Grzegorz. Na grobie postawiono krzyż drewniany.

Ze słyszenia wiem, że na drugim końcu wioski Nowiny 3 lipca 1943 roku Niemcy wyprowadzili z bunkra dwóch chłopaków: Biszczanika Tadeusza i Mazura Bolesława i ich zamordowali. Słyszałam że wyprowadzonych z bunkra rozstrzelano. Słyszałam,że Pani Mazurowa przed tym mordem zaniosła tym chłopakom jedzenie do tego bunkra. Gdy wracała z powrotem zatrzymali ją Niemcy i musiała okazać miejsce gdzie była. Bunkier w ziemi był oznaczony jałowcem. Oni po zastrzeleniu leżeli tak  na miejscu - podobnie jak nasi w lesie - aż odjadą Niemcy. To wszystko co ja pamiętam na ten temat.

Dnia 9 lipca 1943 roku przyszli i przyjechali Niemcy ( widziałam ponad 30) do naszej wsi Nowiny i wszystkich mieszkańców spędzili na plac w Nowinach koło remizy strażackiej.
Ci którzy mieli karty pracy, oraz dwóch młynarzy i kolejarzy pracujących na kolei byli zamykani w remizie.
Ci młodzi w większości pracowali w pobliskich kamieniołomach. Chcę dodać, że Niemcy przyjechali wieloma wozami i furmanami. Na każdy wóz były ładowane dwie rodziny. Nas pozostałych na te wozy pakowano. Niemcy mieli takie same mundury jak ci co mówiłam wyżej.
Gdy Niemcy wyganiali nas z domu dali nam 20 minut na spakowanie. Zabrałam dzieci, placek z pieca i garnuszek abym mogła dać im  coś jeść. Ze mną na wozie były dwie córki moje, dwie osoby o nazwisku Pardus (imion nie znam) . My jechaliśmy kolumną. Zawieźli nas wzdłuż torowiska przez pola do Susiec. Tam zawieźli nas na rampę kolejową. Tam stały wagony. Tam był sklep.
Mogliśmy tam pójść. Ja poszłam z dziećmi do tego sklepu. 
Rozglądałam się gdzie są Niemcy. Zobaczyłam, że ich nie ma... Wzięłam Zosię za ręką a Krysie na plecy i wykorzystując nieuwagę Niemców poszłam wioską w kierunku Oseredek. Nikt za mną nie strzelał bo oni tego nie widzieli. Mówiono, że ten transport miał być do Zwierzyńca, gdzie mieliśmy być sortowani.
Pierwszą przerwę w ucieczce zrobiłam sobie w zbożu za młodnikiem. dzieci zostawiłam przenosząc je pojedyńczo w kierunku planowanej ucieczki. Po obiedzie zaszłam do Majdanu Sopockiego, dotarliśmy do gajówki, z tego co pamiętam to do Pana Gomana, który pyatła skąd się tutaj wzięliśmy.
Jego córka Zofia zaprowadziła nas spowrotem do Nowin do Pana Wiatraka. On był kolejarzem i dlatego go nie wysiedlono. On był w szoku skąd się wzięłyśmy. On powiedział, że jak przyjdą Niemcy to on powie, że jestem jego siostrą. Tego samego dnia pod wieczór widziałam jak Niemcy przywieźli ludzi do osiedlenia. Było 15-20 rodzin. Oni zasiedlali te puste domy... (...)

Mój mąż był partyzantem, nazywał się ,,Sitnik,,. Nie wiem jak się nazywał jego dowódca. Z tym oddziałem partyzanckim był związany Biszczanik Stanisław - on nie żyje. On miał wyższy stopień i zaraz po śmierci mojego męża dostarczał nam prowiant i prosił o przekazanie informacji w formie grypsów do Michońskiego Józefa zam. w Zwierzyńcu, który był kolejarzem.
Podobnie jak jego teść o nazwisku Paczos. Wiem, że miesiąc kub dwa później zostali oni obaj aresztowani przez Niemców.
Nie znam osób, które mogą mieć informacje w tej sprawie.
To wszystko co mam do zeznania w tej sprawie. 
Na tym protokół przesłuchania świadka zakończono i po przeczytaniu jako zgodny z moimi zeznaniami podpisuję,, Podpis babci...mój...i prokuratora z Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu .
Przesłuchanie zakończono dnia 17 listopada 2015  roku o godzinie 12.20.


Czy zdajecie sobie sprawę z tego jakim przeżyciem AŻ PO TYLU LATACH było składanie zeznań z tamtych tak ogromnie bolesnych chwil swego życia przez moją babcię...
Ja siedząc przy niej trzymałem ją za ręce (... które jej się trzęsą po tylu latach!) a ona DZIELNIE mówiła...mówiła...mówiła...wykazując się przy tym bardzo dobrą pamięcią np. co do nazwisk.

Były w czasie tego przesłuchania również bardzo wzruszające chwile (kilka razy), kiedy babcia bardzo wzruszona... PŁAKAŁA !
Rozumiejąc to Pan prokurator spokojnie odczekał by po chwili kontynuować swe dzieło ... z którego mam protokół i każdą jego stronę opatrzoną pieczęcią Instytutu Pamięci Narodowej, Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu...
i lipca 1943 roku  Mam również wiele innych przesłuchań W TEJ SPRAWIE  różnych osób z terenu dzisiejszej Polski... które niebawem Wam upublicznię na pigipedi!

JEST TO ZALEDWIE HISTORIA MOJEJ RODZINY...POŚRÓD MILIONÓW ISTNIEŃ POLAKÓW PODCZAS II WOJNY ŚWIATOWEJ...RÓWNIEŻ PEŁNYCH TRAGEDII, ŚMIERCI, OBOZÓW, WYPĘDZANIA ICH Z DOMÓW RODZINNYCH PRZEZ NIEMCÓW...KTÓRĄ OPISAŁEM TU CELOWO BY UZMYSŁOWIĆ WAM JAK OGROMNĄ WAGĘ POWINNIŚMY PRZYKŁADAĆ DO SWEJ NIEPODLEGŁOŚCI I WOLNOŚCI!
A TAKŻE NASZEGO POCHODZENIA I NASZEJ WSPÓLNEJ HISTORII NIE ZAWSZE SZCZĘŚLIWEJ ...

A teraz mam ciąg dalszy tej historii moich bliskich...a są to kolejne zeznania świadka Władysława Sitarczyk jakie ten złożył w sprawie śledztwa dotyczącego zbrodni wojennej na min. moim dziadku Janie.
Babcia składała zeznania na Pomorzu a Władysław Sitarczyk na Roztoczu (Lubelszczyzną  dnia 12 lutego 2016 roku).
Wybrałem interesujące zeznania. Oto one:

,,Jestem bratankiem Jana Sitarczyk, który zginął w dniu 04 lipca 1943 roku w lesie pomiędzy miejscowością Hamernia, a miejscowością Długi Kąt. Jan Sitarczyk był rodzonym bratem mego ojca Marcina Sitarczyk. Rodzice ojca i Jana Sitarczyk mięli na imię Maciej i Ewa. (...)
Z tego co mówiła mi nieżyjąca babcia to Jan Sitarczyk i Piotr Sitarczyk zginęli w dniu 04 lipca 1943 roku w lesie pomiędzy miejscowością Hamernia a Długi Kąt , gm.Józefów.W miejscu gdzie zginęli obecnie stoi obelisk.Na tym obelisku znajduje się napis, że w tym miejscu zginęło siedmiu partyzantów Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich. Tam nie ma żadnych nazwisk i imion. 
Jest tylko wyszczególniona liczba poległych partyzantów. Oni polegli w walce z żołnierzami niemieckimi. Babcia mówiła mi,że Jan Sitarczyk i Piotr Sitarczyk  należał do Oddziału Partyzanckiego Armii Krajowej. (...)

W czasie II wojny światowej mieszkałem w miejscowości Nowiny. Tu się urodziłem. Tu mieszkali moi rodzice i dziadkowie. Jako dziecko przebywałem u dziadków Józefa Kusiak.
Daty dokładnej nie potrafię podać ale na przełomie czerwca i lipca 1943 roku JAKO DZIECKO ZOSTAŁEM WYSIEDLONY ZE WSI NOWINY.

PRZYPOMINAM SOBIE, ŻE W TAKIEJ GRUPIE WRAZ Z DZIADKIEM JÓZEFEM KUSIAK, BABCIĄ KATARZYNĄ KUSIAK, CIOCIĄ EUGENIĄ KUSIAK -  PIESZO BYŁEM PROWADZONY PRZEZ WOJSKO NIEMIECKIE DO STACJI KOLEJOWEJ W SUŚCU.
Z Suśca pociągiem w wagonach bydlęcych przewieziono mnie wraz z dziadkami do Zamościa.
Pobytu w Zamościu nie bardzo pamiętam. ( ... miał wówczas 5 lat!)  Następnie z obozu w Zamościu przewieziona nas do Żwierzyńca a ze Zwierzyńca trafiłem do jakiejś rodziny, która zamieszkiwała w pobliżu Nałęczowa.
Tam pojawili się moi rodzice z którymi przebywałem. Z rodzicami wróciłem do wsi Nowiny. ,,  

Tu Wam przypomnę, iż Polacy potajemnie wykupowali Polskie dzieci wywożone do zgermanizowania do Niemiec... I JAKIMŚ NIEWYOBRAŻALNYM CUDEM MÓJ WUJEK WŁADYSŁAW SITARCZYK ODNALAZŁ SIĘ U PEWNEJ RODZINY POD NAŁĘCZOWEM...
Jest obecnie ,, DZIECKIEM ZAMOJSZCZYZNY,,...i jest nadal podobnie jak i moja babcia Ludwika ŻYWYM ŚWIADKIEM TYCH NIEROZLICZONYCH ZBRODNI NIEMIECKICH NA NARODZIE POLSKIM !!!

Piszę jak jest..
Krzysztof Kowalczyk

PS.
Taką właśnie PRO PATRIOTYCZNĄ politykę wspiera w Polsce obecny rząd Prawa i Sprawiedliwości i dlatego właśnie z własnych pobudek ich ogromnie wspieram i namawiam do tego także i Was, aby już nigdy nie było chwil takich jakie przeżyła moja babcia Ludwika...
Oczywiście zrobicie jak uważacie...jak chcecie... bo to jest właśnie ta wolność, o które powyżej Wam opisywałem!

A kogo interesuje powyższa historia którą opisałem?!

TERAZ CZYTAJĄ MNIE INTERNAUCI Z :
Polski...Kanady...Danii...USA...Niemiec...Francji...Irlandii...Ukrainy...Rosji...Portugalii...Argentyny...Arabii Saudyjskiej...Holandii...Tajlandii...DZIĘKUJĘ! PRZEKAŻCIE TĄ HISTORIĘ WASZYM BLISKIM...